Burmistrz na rozprawę nie przyszedł. Jego zastępca mówił o imieninach…
Kuriozalnie zakończyła się pierwsza rozprawa sądowa w konflikcie między władzami miasta a prezesem tenisowego klubu. Wojciech Czaplij, wiceburmistrz Łęczycy, z uwagi na swoje imieniny poprosił o przesunięcie kolejnej rozprawy, która pierwotnie została wyznaczona na dzień 23 kwietnia. Sąd zgodził się na propozycję, tym samym rozprawa została przesunięta na 5 maja.
Przypomnijmy, że magistrat wystąpił przeciwko Miejskiemu Młodzieżowemu Klubowi Tenisowemu
oraz prezesowi Grzegorzowi Jasińskiemu. Miasto domaga się zwrotu zaległości z tytułu opłat za media związanych z użytkowaniem obiektu tenisowego. Prezes klubu kwestionuje wysokość kosztów, uważa bowiem, że powinien płacić jedynie za faktyczne zużycie prądu i wody. Stanowisko burmistrza Andrzeja Olszewskiego reprezentowała mec. Iwona Janiuk. Prezes MMKT, Grzegorz Jasiński, reprezentowany był przez mec. Piotra Korneszczuka. Prezes klubu oświadczył, że jego stanowisko wynika z umowy, jaka łączyła strony. Wnioskować z niej należy – jak mówił obrońca Jasińskiego – że MMKT zobligowany był jedynie do zapłaty za faktyczne zużycie mediów na terenie obiektu, a nie obowiązujągo opłaty stałe. Pełnomocnik prezesa do zapłaty uznał kwotę 507 zł, która pozostaje po potraceniu należności pozwanego z należnością powoda. Mecenas Janiuk zakwestionowała wyliczenia przedstawione przed sądem. Twierdziła, że zgodnie z umową pozwany zobowiązany był do uiszczenia należności za media zgodnie z fakturami. Zaproponowała spłatę należności na raty (ponad 9 tys. złotych). Sąd zaproponował ugodę do której jednak nie doszło. Po przerwie przesłuchany został prezes Jasiński. – Twierdzenie, że nie płacę za media to próba wprowadzenia sądu w błąd, gdyż na bieżąco opłacam, zgodnie z umową, koszty faktycznego zużycia – mówił Grzegorz Jasiński. – Pragnę zauważyć, że korty są obiektem sezonowym, a przez 6 miesięcy w roku wskazania licznika wynoszą 0. Pomimo tego, miasto każe mi płacić opłaty stałe. Prezes MMKT podkreślił, że obiekt klubu stoi w miejscu, gdzie wcześniej istniała pływalnia, dlatego też przydział mocy na obiekt wynosił 20 KW i za taki stan rzeczy liczone są opłaty stałe, a im większa moc skierowana na obiekt tym większe opłaty stałe. Prezes dodał, że w 2007 r. po podpisaniu kolejnej umowy na użyczenie terenu zwrócił uwagę ówczesnemu sekretarzowi miasta Wojciechowi Czaplijowi, że koszty stałe są wyższe niż faktyczne zużycie.
– Wielokrotnie prosiłem Urząd Miasta, by te opłaty „zdjąć” z obiektu, ale nie przyniosło to efektu – mówił prezes. – Wówczas, mając zaufanie do urzędu, po prostu płaciłem za wszystko. W ciągu 7 lat temat ten powracał wielokrotnie. Dopiero 2 miesiące temu, gdy o całej sprawie powiedziałem publicznie, urząd zmniejszył moc skierowaną na obiekt do 10,5 KW. Odpowiadając na pytanie sędziego, czy stowarzyszenie działa pro bono, Jasiński powiedział, że miasto przekazało mu do dyspozycji spaloną ziemię, a w tej chwili na obiekt składa się 7 kortów. Kolejny jest na ukończeniu. – Moim zdaniem mówienie o dotowaniu MMKT przez miasto jest nieporozumieniem – mówił prezes klubu tenisowego. Jasiński
przestał płacić, tzw. opłaty stałe rok temu, kiedy jego pełnomocnik zwrócił mu uwagę, że zamiast płacić za wszystko, co widnieje na fakturze, powinien uiszczać jedynie to, do czego zobowiązuje go zawarta umowa. – Otrzymałem odpowiedź odmowną i kazano mi zapłacić
wszystko – mówił prezes MMKT. Sąd powołał w tej sprawie świadków: Teresę Kawczyńską i
Wojciecha Czaplija. W poniedziałek przesłuchano tylko Kawczyńską, kierownik referatu oświaty w UM Łęczycy. Zeznała, że do 2011 r. należności przez prezesa MMKT były
regulowane płynnie. Według niej do 2011 r. Jasiński przestał regulować na bieżąco faktury, bo zależało mu na dokonaniu zmian w umowie. Dodała, że nie zna szczegółów. Świadek
nie przypominała sobie także pism od prezesa klubu dotyczących złych wyliczeń faktur i zaprzeczyła, jakoby toczyły się rozmowy o przejęciu długu pozwanego przez miasto. Wiceburmistrz Wojciech Czaplij nie został przesłuchany. Mecenas pozwanego wniósł o powołanie biegłego księgowego, by ten wyliczył faktyczny stan opłat. Grzegorz Jasiński po wyjściu z sali sądowej powiedział, że miasto skutecznie stara się dyskredytować jego osobę.
tekst i fot. (rb)
373 komentarze
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.