Bez wykształcenia i doświadczenia. Za to z jakim poparciem…
Niedawne przyjęcie do pracy w „Łęczycance” wywołało duże kontrowersje wśród niektórych członków Rady Nadzorczej, którzy nie szczędzą słów krytyki pod adresem zarządu. Krzysztof Urbański wraz z Waldemarem Augustyniakiem uważają, że zarząd nie liczy się ze zdaniem rady nadzorczej a zatrudnienie córki Zofii Adamczyk jest najjaskrawszym tego objawem. Zarząd stoi na stanowisku, że ze swoich personalnych decyzji nie musi się tłumaczyć. Córka Zofii Adamczyk została zatrudniona w wydziale finansowym spółdzielni mieszkaniowej. Nie ma wyższego wykształcenia. Pomimo tego okazała się najlepszą kandydatką według zarządu „Łęczycanki”. Warto dodać, że wśród innych kandydatur były osoby z dyplomem magistra.
NEPOTYZM W ŁĘCZYCANCE?
– Dla mnie takie zatrudnienie, to skandal – uważa Krzysztof Urbański, jeden z członków rady nadzorczej krytykujący ostatnie decyzje zarządu. – Prezes Mioduchowski i wiceprezes Chodorowska podejmują decyzje dotyczące zatrudnienia samodzielnie, a przecież mogliby o opinie zapytać radę nadzorczą. Można odnieść wrażenie, że zatrudnienie córki pani Adamczyk, odbyło się poza wszelkimi standardami, które wymagane są przy podejmowaniu tego typu decyzji. Być może jedynym kryterium zatrudnienia pani Bożeny w dziale finansowym było to, że jej matka pracuje w radzie nadzorczej?
K. Urbański jest zbulwersowany ostatnim zatrudnieniem jeszcze z jednego powodu. – Wiem, że wśród kandydatek na stanowisko w wydziale finansowym były osoby z wyższym wykształceniem, dużym doświadczeniem jeśli chodzi o sprawy związane z ekonomią i finansami. Pani Bożena nie ma ukończonych studiów – słyszymy.
Roman Mioduchowski, prezes zarządu spółdzielni mieszkaniowej, w zatrudnieniu córki Zofii Adamczyk nie widzi nic kontrowersyjnego.
– Moim zdaniem wybraliśmy najlepszą ze wszystkich kandydatek – mówi szef „Łęczycanki”.
– Przeprowadziłem z nią rozmowę i ta osoba okazała się bardzo kontaktowa. Następnie z kandydatką rozmawiała moja zastępczyni i
główna księgowa. Podjęliśmy decyzje o zatrudnieniu pani Bożeny i na pewno nie dlatego, że jej mama działa w radzie nadzorczej
spółdzielni. O córce pani Adamczyk rozmawiałem również z dyrektorem banku PKO BP. Tam ostatnio pracowała pani Bożena, ale w banku są redukcje. Dyrektor Chowaniec dał byłej pracownicy dobre referencje. Owszem, wśród innych kandydatek była osoba z wyższym, kierunkowym wykształceniem –
potwierdza prezes.
Zapytaliśmy prezesa Mioduchowskiego dlaczego ta kandydatura przegrała. Odpowiedź prezesa była zaskakująca. – To starsza osoba. Przeszłaby
niedługo na emeryturę – odparł Roman Mioduchowski.
W „Łęczycance” pracuje też córka Konstancji Chodorowskiej, wiceprezes zarządu spółdzielni mieszkaniowej. Zatrudniona jest w dziale
kadrowym.
– Moja córka pracuje w spółdzielni od kilku ładnych lat. Skąd dopiero teraz zainteresowanie tą sprawą – dziwi się Konstancja Chodorowska.
Wiceprezes jest zaskoczona, ale postawą zarządu jeszczebardziej jest zdziwiony Waldemar Augustyniak, kolejny członek rady nadzorczej, który
nie boi się ostrej krytyki prezesa i wiceprezes. – Dobry obyczaj nakazywałby, aby plany związane z zatrudnieniem kolejnych osób omawiać z radą nadzorczą. Tego nie ma. Mnie bulwersuje taka postawa a jeszcze bardziej słowa pana Mioduchowskiego i pani Chodorowskiej, że
wszystko jest w porządku. Czy naprawdę ci ludzie nie widzą jakie jest w mieście bezrobocie? Ilu bezrobotnych po studiach czeka
na szansę i nie może jej dostać tylko dlatego, że nie ma ustawionych rodziców. Sprawdziliśmy. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Łęczycy
zarejestrowanych jest prawie 300 bezrobotnych z wyższym wykształceniem. Zofia Adamczyk powiedziała nam, że nie miała wpływu na
zatrudnienie córki w „Łęczycance”.
SPRAWA TRAFI DO PROKURATURY?
Prezes Mioduchowski, który jest coraz bardziej krytykowany, na karku może mieć niedługo prokuraturę. – Zamierzam skierować wniosek do prokuratury na podstawie art 212 kk. Roman Mioduchowski w jednej z gazet mówił o mnie, że jestem kłamcą. Ponadto wspomniał, że na swoich wypowiedziach mam zbijać kapitał polityczny pod przyszłe wybory. Uważam, że zostałem zniesławiony. Jeżeli zdaniem pana Mioduchowskiego jestem kłamcą, to niech to udowodni. Muszę jeszcze dodać, że nie zbijam politycznego kapitału, nie zamierzam brać udziału w żadnych wyborach. Jestem członkiem rady nadzorczej i zapewniam, że dalej będę walczył o transparentność decyzji zarządu. Zdaję sobie
sprawę, że taki człowiek jak ja, który nie boi się mówić co myśli, jest nie na rękę zarządowi „Łęczycanki”.
Ale zostałem wybrany przez spółdzielców, którzy po prostu chcą zmian w spółdzielni mieszkaniowej. – Mówiąc o kłamliwych wypowiedziach
nie miałem na myśli pana Urbańskiego. W tej gazecie dziennikarz po prostu źle zredagował moją wypowiedź – tłumaczy Roman Mioduchowski.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.