Aż uszy więdną…
Nasza czytelniczka zwróciła uwagę na słownictwo robotników wykonujących prace na bloku przy Sikorskiego w Ozorkowie.
– Przeklinali strasznie. Akurat przechodziłam obok bloku i po prostu byłam zszokowana tym słownictwem. Co drugie słowo na „k”. Czy naprawdę robotnicy muszą tak bluźnić? Przecież to miejsce publiczne. Jeśli ktoś w ten sposób się zachowuje, to niech sobie przeklina, ale u siebie w domu.
Fakt, mężczyźni nie przebierali w słowach. Nasz reporter, który udał się na Sikorskiego, również już z daleka słyszał bluźnierstwa. Czy można inaczej?
Wulgaryzmy to dla przedstawicielu wielu grup zawodowych norma. Według psychologów to nie przypadek, że to właśnie w środowisku budowlańców, ale również lekarzy, prawników, dziennikarzy i polityków pada najwięcej słów niecenzuralnych. Są to zawody do których aspirują osoby ekstrawertyczne, pragnące stałego kontaktu z innymi ludźmi, ale często również impulsywne, cholerycy. Takie osoby będą miały skłonność do odreagowywania stresu także w sferze języka.
Warto też wspomnieć, że to nie wykształcenie determinuje fakt, czy wulgaryzmy funkcjonują w naszym języku czy nie. Wszystko zależy od norm obowiązujących w danym środowisku czy grupie ludzi.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.