Absolutorium dla zarządu, „nie” dla starej rady
Zakończył się spółdzielczy maraton. Przez cztery dni członkowie „Łęczycanki” mieli okazję uzyskać odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Nie brakowało spięć, oskarżeń a nawet bardzo poważnych zarzutów.
Zarówno zarząd, jak i dotychczasowi członkowie rady nadzorczej zasypywani byli pytaniami. Nie zawsze związanymi z aktualnie omawianym zagadnieniem, ale zawsze ważnymi dla pytających. Najwięcej emocji wzbudzało przeprowadzenie wyboru nowych radnych spółdzielni. Już od samego początku piątkowego walnego zgromadzenia głos próbował zabrać Wojciech Bogusiewicz, uzyskał taką możliwość dopiero przed rozpoczęciem wyborów.
– Doszło do incydentu podczas głosowania. Osoba nieuprawniona skreślała głosy innej kobiecie, starszej osobie. Chodzi o panią Agnieszkę Tuszyńską. Jest to skandal, widziało to kilka osób. Zastanowimy się, czy nie zaskarżyć czwartkowych wyborów, co unieważni wyniki głosowania. To nie jest uczciwe – twierdził Wojciech Bogusiewicz.
Postawa spółdzielca zdenerwowała ustępującą radną.
– Odchodzę z tej rady i jest mi wstyd, że dzieją się takie rzeczy. Sytuacja, o której mówi pan Bogusiewicz dotyczyła 83-letniej kobiety, matki pana Urbańskiego. Pani Tuszyńska tylko czytała nazwiska, a kobieta sama skreślała nazwiska kandydatów – przekonywała Teresa Woźniak. – To jest wstyd, żeby na walnych zgromadzeniach rozmawiać o takich rzeczach.
Tuż przed rozpoczęciem głosowania o możliwość wypowiedzi poprosił również inny spółdzielca.
– Dziś będzie wybrana rada nadzorcza spółdzielni. Proszę się zastanowić, czy kandydat, który jest zastępcą burmistrza powinien być jednocześnie radnym spółdzielni – rozpoczął wypowiedź Przemysław Zieliński, jednak nie mógł jej dokończyć. Po serii wymiany zdań, zabrano mu mikrofon. Pojawiły się głosy, że jest to próba agitacji i odbierania możliwości wolnego wyboru. Dopytaliśmy, co chciał powiedzieć mężczyzna.
– Nie zawsze decyzje dobre dla spółdzielni byłyby korzystne dla miasta. Dochodziłoby do sytuacji, gdzie burmistrz zwracając się do rady sam na swoją prośbę, miał możliwość jej lobbowania. To sytuacja niedopuszczalna i rzucająca cień na przejrzystość działania rady nadzorczej. Moim zdaniem radny Urbański po nominacji na fotel zastępcy burmistrza powinien zrzec się członkostwa w radzie spółdzielni – wyjaśniał P. Zieliński. – Niestety, nie pozwolono mi wypowiedzieć się w tym temacie.
Jak się okazało, większość spółdzielców podzieliła zdanie P. Zielińskiego dając temu wyraz w głosowaniu. Do rady nadzorczej weszli kolejno:
Tadeusz Wałowski (131 głosów), Jarosław Szymański (129 głosów), Zofia Wodzyńska (117 głosów), Krzysztof Graczyk (114 głosów), Grzegorz Dymecki (110 głosów), Maryla Chodkiewicz (105 głosów) i Waldemar Augustyniak (99 głosów).
Na walnych zgromadzeniach wielokrotnie wracano do anonimowych ulotek wrzucanych do skrzynek spółdzielców. Krzysztof Urbański wzywał „tchórza”, który je napisał do ujawnienia się, odpowiedzi jednak nie było. Pojawiły się też głosy obrony byłej wiceprezes spółdzielni – Konstancji Chodorowskiej, która odeszła ze spółdzielni w niesławie.
– Uważam, że należy przeprosić panią Chodorowską, bo wyniki kilkumiesięcznej kontroli nie wykazały żadnych nieprawidłowości – apelowała Halina Kowalska. – Pani Chodorowska odeszła w niesławie i nie usłyszała słowa przepraszam.
Głośno było również w sprawie planów utworzenia myjni samochodowej na terenie bazy spółdzielni.
– Dlaczego wciskacie ludziom taką ciemnotę, nie pozwolimy na powstanie tej myjni. Wy się tylko pchacie do koryta, w ogóle nie idziecie za ludźmi – twierdziła Marianna Popielarczyk. – Trwonicie pieniądze, po co jest dwóch prezesów? Jeden by wystarczył. Tak dbacie o nasze pieniądze?
Spółdzielcy wypowiedzieli się w kwestii absolutorium dla zarządu. Uzyskali je: Zofia Wodzyńska, Jarosław Szymański i Jarosław Pacholski. Poparcia wśród spółdzielców nie znaleźli: Janusz Muszyński, Marek Gdula i Arkadiusz Podawczyk.
tekst i fot. (mr)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.