Home2014wrzesień (Page 3)

rozmowa ossNiezwykle dramatycznie brzmiała prośba jednego z lokatorów bloku na tzw. osiedlu spokojnej starości o zajęcie się sprawą – jego zdaniem – bitego dziecka sąsiadów.
Kazimierz M. (nazwisko do wiadomości red.) jest zdania, że nastoletni i chory syn sąsiadki jest bardzo często bity. W tej sprawie dzwonił na policję, rozmawiał też z dyrektor szkoły do której uczęszcza chłopak. Poinformował również o swoich obawach MOPS.

liga1Władze miasta powinny poważnie zastanowić się nad tym, czy partykularne interesy i przedwyborcza walka polityczna są ważniejsze od dobra dzieci – mówią członkinie lokalnego koła Ligi Kobiet Polskich.
W mieście niestety nie brakuje rodzin, które ledwo wiążą koniec z końcem. Zawsze najbardziej jest żal dzieci. Dlatego już w lipcu panie z Ligi w Ozorkowie rozpoczęły akcję związaną z organizacją wyprawek szkolnych. Twierdzą, że od samego początku miejscowe władze torpedowały takie działania.

plac zakaz1Już ponad pół roku najmłodsi nie mogą korzystać z placu zabaw obok szkoły podstawowej nr 5 przy ul. Konarskiego. W tej sprawie odbieramy ostatnio coraz więcej telefonów. Rodzice mieli nadzieję, że po rozpoczęciu roku szkolnego ich pociechy będą mogły wreszcie pobawić się na placu.
Jedziemy na miejsce. Plac z daleka wygląda całkiem dobrze.

starszy pan2Marian Kozanecki ma 87 lat. Od czasu zakończenia generalnego remontu dworca jego życie już nie jest takie jak było. Myli się ten, kto myśli, że starszy lokator dworca chwali sobie remont. Jest wręcz przeciwnie.
– Teraz płacę jeszcze raz tyle za mieszkanie – żali się pan Marian. – Za dwa małe pokoiki plus kuchnia odprowadzam do kasy PKP co miesiąc prawie 500 złotych. To dla mnie ogromna kwota, bo mam zaledwie tysiąc złotych emerytury, z czego ponad 200 zł wydaje jeszcze na lekarstwa. Muszę przeżyć za 300 złotych.

szpital pacjenci1Trwający remont lewego skrzydła oddziału wewnętrznego spowodował, że prawe skrzydło oddziału przyjmuje o wiele mniej pacjentów niż dotychczas. Na leczenie mają teraz szansę tylko chorzy w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Mieszkańcy nie ukrywają swoich obaw. Przybywa osób, które nie mogą zrozumieć, dlaczego lekarze zamiast przyjąć ich do szpitala, odsyłają do domów.