HomeAktualności z regionuSKANDAL w przychodni! Płód wyrzucony do sedesu

SKANDAL w przychodni! Płód wyrzucony do sedesu

jeden196Szok! – tylko tak można zareagować na niedawne wydarzenia w Miejskiej Przychodni Zdrowia, przy ul. Wigury. Iwona Chabasińska twierdzi, że poroniła w przychodni a położna kazała jej wyrzucić płód do sedesu. Jakby tego było mało ozorkowianki nie zatrzymano w lecznicy i w drodze powrotnej do domu doszło do drugiego poronienia.
Pani Iwona nie potrafi ukryć wzruszenia. Ciężko jest jej mówić o tym, co ją spotkało.
– Dostałam krwawienie z dróg rodnych i byłam pewna, że w przychodni otrzymam pomoc. Wiedziałam, że do godziny 13 powinna być lekarka – ginekolog. Nie było jej jednak i zajęła się mną pielęgniarka, pani W. (nazwisko do wiadomości redakcji). Doszło do poronienia. Kazano mi wyrzucić płód do sedesu. Byłam w takim stanie, że to zrobiłam.
Sławomir Chabasiński pociesza żonę.
– To nie jest twoja wina. To przychodnia popełniła niewybaczalny błąd. Ginekolog wychodzi sobie z pracy kiedy chce, a położna traktuje swoje obowiązki lekceważąco. Jak można było powiedzieć, aby do sedesu wyrzucić płód. Aż nie chce się w coś takiego uwierzyć – mówi wzburzony pan Sławomir.
Nie mniej emocji budzi sprawa drugiego poronienia.
– Po pierwszym krwawieniu i poronieniu powinni zatrzymać żonę w przychodni. Niestety, położna powiedziała do małżonki, że może wrócić do domu. Mniej więcej w połowie drogi było drugie poronienie.
– Usiadłam na ławce – wspomina roztrzęsiona ozorkowianka. – Już wiedziałam co się stało. Sama zadzwoniłam po karetkę pogotowia. Gdy przyjechali lekarze, pod ławką była już duża kałuża krwi. Usłyszałam, że gdyby karetka przyjechała z 15 minut później, to już bym nie żyła. Po prostu bym się wykrwawiła.
Iwona Chabasińska była w 11 tygodniu ciąży. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego doszło do takiego nieszczęścia.
Burmistrz Jacek Socha od nas dowiedział się o dramacie.
– Będę rozmawiał z dyrektorem przychodni. Nie mogę uwierzyć, że taka sytuacja miała miejsce.
Andrzej Fijałek, dyrektor Miejskiej Przychodni Zdrowia, mówi wprost.
– To nie powinno się wydarzyć. Położna została już dyscyplinarnie zwolniona z pracy, bo nie zachowała odpowiednich standardów medycznych. Jeśli chodzi o ginekolog, to usłyszałem od niej, że źle się poczuła i dlatego wcześniej wyszła z pracy. Miała pojechać do szpitala.
Od szefa miejskiej przychodni dowiedzieliśmy się, że położna przedstawiła inny przebieg zdarzeń. W MPZ rzekomo nie doszło do poronienia.
– Czy można aż tak kłamać  – dziwi się Sławomir Chabasiński. – Na szczęście mamy dowód na to, że to my mówimy prawdę. Żona dysponuje badaniem usg na którym wyraźnie widać ciążę bliźniaczą. Do pierwszego poronienia doszło w przychodni, do drugiego w drodze do domu. Drugie dziecko można było uratować. Nie wybaczę tego błędu i na pewno sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Rozmawiałem już o tym z prawnikiem.
Policjanci, pod nadzorem prokuratury, prowadzą śledztwo.
– Otrzymaliśmy zawiadomienie od męża pani Iwony, że doszło do poronienia w wyniku zaniedbań osób z przychodni zdrowia. Jest wszczęte postępowanie o nieudzielenie pomocy z art. 160, paragraf 2 kodeksu karnego (jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5). Materiały są w prokuraturze. Postępowanie jest w toku – informuje sierż. sztab. Magdalena Czarnacka, rzecznik policji w Zgierzu.
tekst i fot. (stop)

UDOSTĘPNIJ:
Sexy party przy koś
Wielkie zamieszanie
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.