HomeAktualności z regionuPrzez 48 lat płaciła za dużo za mieszkanie?

Przez 48 lat płaciła za dużo za mieszkanie?

książek1

Teresa Książek na prawach lokatorskich zajmuje mieszkanie o powierzchni 59,78 mkw, a cały czas spółdzielnia naliczała jej opłaty za 62,31 mkw. Gdy cztery lata temu zaczęła sama odliczać sobie różnicę w opłatach, sprawa trafiła do sądu.
Lokatorka jednego z bloków przy ulicy Zachodniej od lat walczy ze spółdzielnią mieszkaniową o prawidłowe naliczanie opłat za powierzchnię zajmowanego przez nią mieszkania.
– Spółdzielnia od 2000 roku dysponuje dokumentem, w którym powierzchnia mieszkania była wymierzona na 57,39 mkw przy okazji prowadzonych z ramienia spółdzielni prac remontowych. Dokument ten nic nie zmienił, dalej naliczano mi opłaty za o 5 mkw większą powierzchnię – informuje Teresa Książek. – Od czterech lat postanowiłam płacić za rzeczywisty metraż lokalu i pomniejszałam opłaty. Kiedy nie zgadzały się finanse, spółdzielnia wystąpiła do sądu z wnioskiem o przeprowadzenie postępowania w mojej sprawie.
Sąd powołał biegłego, który sprawdził stan mieszkania oraz dokładnie wyliczył jego metraż. W opinii sporządzonej w dniu 26 maja tego roku czytamy, że aktualna powierzchnia użytkowa lokalu mieszkaniowego wynosi 59,78 mkw i została wyliczona zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami prawa.
– W spółdzielni myśleli, że nie mam racji, że sąd nie powoła własnego, niezależnego biegłego, tylko uzna charakterystykę lokalu sporządzoną na zlecenie spółdzielni. Na szczęście tak się nie stało. Czekam za dalszy przebieg sprawy – mówi pani Teresa.
Podobnie jak lokatorka, władze spółdzielni muszą się na razie wstrzymać z podejmowaniem dalszych kroków w sprawie, do czasu wyjaśnienia jej przez sąd.
– Zarząd zna treść opinii biegłego sądowego, teraz czekamy na decyzję sądu w tej sprawie i w zależności od tej decyzji podejmiemy dalsze działania. Decyzja sądu zakończy sprawę i spór, który trwał od kilku lat – informuje Jarosław Pacholski, prezes spółdzielni mieszkaniowej „Łęczycanka”.
Problem powierzchni mieszkania pani Teresy nie jest jedynym, z którym się boryka. Ogromna wilgoć znajdująca się w lokalu już całkowicie uniemożliwiła korzystanie z jednego pokoju, w pozostałych pomieszczeniach również jest, choć nie aż tak duża.
– W obecnym stanie to mieszkanie nie nadaje się do użytkowania. Mogę powiedzieć, że na dobrą sprawę nie mam gdzie mieszkać, bo wilgoć jest tak duża, że zagraża mojemu zdrowiu. Problemem nie jest, jak twierdzi spółdzielnia, brak centralnego ogrzewania, bo mam elektryczne, prawnie dozwolone, poza tym jest lato. Wszystko jest winą fatalnych okien, które są nieszczelne podczas deszczu oraz braku jakiegokolwiek systemu wentylacji w mieszkaniu. Z komina w łazience też podczas deszczu leci woda – wylicza usterki Teresa Książek.
– Problem wilgoci w pomieszczeniach mieszkalnych jest problemem bardzo złożonym. Przyczyn jej powstawania jest bardzo wiele. Jednym z nich jest między innymi brak ogrzewania pomieszczeń, ale nie tylko – komentuje prezes Pacholski.
T. Książek ma już dosyć mieszkania w takich warunkach. Zapowiada, że będzie starała się o zamianę mieszkania na mniejsze.
(MR)

UDOSTĘPNIJ:
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.