HomeAktualności z regionuPacjent twierdzi, że umarłby w klinice

Pacjent twierdzi, że umarłby w klinice

chory1-Włos jeży się na głowie, gdy słucha się byłego pacjenta NZOZ Centrum Kardiologii Inwazyjnej i Angiologii w Łęczycy. O sprawie pan Marian poinformował nas krótko po opuszczeniu szpitalnego łóżka. Twierdzi, że przeżył jedynie dzięki żonie. Bez litości krytykuje lekarzy.
– Nie życzę nikomu tego, co przeżyłem w tej prywatnej klinice, która dzierżawi pomieszczenia w naszym szpitalu – słyszymy.
Marian Bartniak jest po 70-tce. Niedawno bardzo źle się poczuł. Stracił przytomność. Diagnoza? Zwężenie tętnicy wieńcowej.
– W centrum kardiologii przeszedłem operację stentowania – wspomina drżącym głosem łęczycanin, który wciąż nie może dojść do siebie. – Żaden z lekarzy nie poinformował mnie wcześniej, na czym konkretnie będzie polegał zabieg. Zabrali mnie rano na stół operacyjny. Źle mnie znieczulili, bardzo mnie bolało. Wręcz krzyczałem w czasie wstawiania stentu. Kilka godzin później spuchła mi ręka, przez żyłę której trzeba było dojść do tętnicy.
M. Bartniak twierdzi, że po operacji nie miał żadnej opieki. Co więcej, pacjent uważa, że lekarze zaaplikowali mu złe leki przez które mógłby umrzeć.
– W nocy źle się czułem. Chciałem wziąć leki przeciwbólowe. Wzywałem pielęgniarkę, ale nikt nie przyszedł. Nad ranem miałem bardzo niskie ciśnienie – 70/50 mmHg. Okazało się, że dostawałem leki na obniżenie ciśnienia a ja mam niedociśnienie. Moja żona poinformowała o tym ordynator i szybko zmieniono mi leki. A jeśli chodzi o brak opieki, to podam konkretny przykład pacjentki, która zmarła w nocy. Zgon stwierdzono dopiero jak pielęgniarki przyszły rano mierzyć temperaturę i ciśnienie.
Były pacjent dodaje, że pielęgniarki mierzące temperaturę i ciśnienie każą chorym zapamiętywać wyniki a informacje na karcie wypisowej brane są z sufitu. Marian Bartniak o sprawie poinformował Narodowy Fundusz Zdrowia.
Próbowaliśmy porozmawiać o zarzutach byłego pacjenta z ordynator Dorotą Kołodziejską. Odmówiła wypowiedzi. Zadzwoniliśmy do centrali kliniki Nafis, która mieści się w Poznaniu.
– Pismo od pana Bartniaka krytykujące leczenie wpłynęło do nas i jest rozpatrywane przez zespół, który zajmuje się tego typu problemami. Sprawa zostanie wyjaśniona w ciągu najbliższych dwóch tygodni – informuje Sylwia Fryc, asystentka zarządu Centrum Kardiologii Inwazyjnej i Angiologii.
O wynikach postępowania wyjaśniającego na pewno poinformujemy na łamach „Reportera”.
(stop)

UDOSTĘPNIJ:
Ogólnopolski zjazd
400 spółdzielców
363 komentarze

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.