HomeWarto przeczytaćGrzyby bez atestu… to poważny problem

Grzyby bez atestu… to poważny problem

grzybyŻaden z handlarzy na targowisku miejskim nie posiadał w ubiegłym tygodniu wymaganych atestów na sprzedaż grzybów. Tylko z pozoru problem wydaje się błahy. Ten, kto nie zna się na grzybach, musi zdać się na sprzedawców. Niestety, grzybiarze czasami też mogą popełniać błędy. A w takiej sytuacji konsumpcja trującego grzyba może zakończyć się bardzo źle.
Kto ponosi odpowiedzialność za to, że grzybiarze handlują na rynku bez atestów? Jak łatwo się domyślić brakuje odpowiedniej kontroli. Szkoda, że strażnicy miejscy potrafią wlepiać mandaty za handlowanie nie w tym miejscu pietruszką, a zapominają o kontroli grzybiarzy. O takim obowiązku przypomina szef łęczyckiego sanepidu.
–  Od sprawdzania, czy sprzedawca posiada atest, czy też nie, są służby. Powinna zająć się tym straż miejska – mówi Wojciech Frankowski, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Łęczycy.
– W świetle przepisów prawa sprzedaż grzybów bez odpowiedniego atestu jest nielegalna.
Atest na leśne grzyby oferowane do sprzedaży wydawany jest przez grzyboznawcę lub klasyfikatora grzybów w stacjach sanitarno – epidemiologicznych. Dokument ważny jest jedynie 48 godzin. Krótki termin ważności atestu spowodowany jest dość szybkim psuciem się grzybów. Nie tylko trujące grzyby są bardzo szkodliwe, równie groźne mogą okazać się grzyby stare lub źle przechowywane. Każdy klient ma prawo poprosić sprzedawcę o pokazanie atestu, by mieć pewność, że poczyniony zakup mu nie zaszkodzi.
– W tym roku nie wydaliśmy ani jednego atestu na grzyby leśne. Były pojedyncze przypadki, że zgłaszały się osoby z prośbą o ocenę zebranych grzybów, ale były to zbiory na własny użytek, nie przeznaczone do sprzedaży – informuje W. Frankowski. – Kiedy jestem na targu, zawsze zwracam uwagę na grzyby oferowane do sprzedaży. Za każdym razem są to grzyby jadalne, gdyby było inaczej, natychmiast bym zareagował. Nie jest to jednak oficjalna ocena, lecz moja prywatna inicjatywa. Szczególną uwagę zwracam zawsze na kanie, ponieważ łatwo je pomylić z muchomorem sromotnikowym.
Łęczycki sanepid nie wydał żadnego atestu, gdyż sprzedawcy nie widzą potrzeby sprawdzania swoich zbiorów. Ufają własnemu doświadczeniu, a klienci ufają im.
– Nikt o żaden atest nie pyta, przecież od razu widać, że to dobre grzyby. Same maślaki i podgrzybki. Jeżeli są jakieś wątpliwości, to grzyb zostaje w lesie. Z naszym doświadczeniem o pomyłce nie ma mowy. Nikt się nigdy nie zatruł, dlatego klienci wiedzą, że kupują u pewnych sprzedawców – słyszymy od panów Grzegorza i Józefa, sprzedających grzyby na łęczyckim targu. – Mielibyśmy jeździć do sanepidu tylko po to, żeby powiedzieli nam to, co i tak sami dobrze wiemy?
O sprawie chcieliśmy porozmawiać z szefem straży miejskiej w Łęczycy. Komendant przebywa na urlopie. Warto dodać, że atesty wydawane są bezpłatnie.
tekst i fot. (MR)

UDOSTĘPNIJ:
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.