HomeAktualności z regionuDyrektor ośrodka zrujnowała moje życie – twierdzi podopieczny

Dyrektor ośrodka zrujnowała moje życie – twierdzi podopieczny

kowalski ozo1

Tak ostrych słów w stosunku do szefowej Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej nie używał jeszcze żaden z podopiecznych. Krzysztof Kowalski uważa, że z powodu biernej postawy dyrektorki ośrodka musiał zrezygnować z pracy. Ponadto miał usłyszeć w MOPS-ie, że może nie płacić czynszu jeśli jego sytuacja finansowa jest zła.
– Ta praca była całym moim życiem – mówi załamany pan Krzysztof, który naszemu reporterowi opowiedział jak doszło do jego osobistego dramatu.
K. Kowalski piastował kiedyś ważne stanowiska. Był m.in. dyrektorem w jednym z gminnych ośrodków kultury działających w regionie. Na życiowym zakręcie znalazł się po rozwodzie i śmierci ojca.
– Załamałem się. Do tej pory muszę korzystać z pomocy lekarzy, ponieważ czasami dopada mnie ciężka depresja i stany lękowe. Dlatego stałe zajęcie jest dla mnie tak ważne – tłumaczy podopieczny ozorkowskiego ośrodka pomocy. – Miałem swoją wymarzoną pracę i musiałem z niej zrezygnować.
Dlaczego? Sprawa nie jest prosta. Krzysztof Kowalski jest dłużnikiem alimentacyjnym. Jak twierdzi płacił na troje dzieci tyle ile mógł. Później komornik zajął mu część uposażenia, które otrzymywał z MOPS-u.
– Prawo się zmieniło i pojawiło się rozporządzenie, że komornik nie może zabierać pieniędzy wypłacanych z ośrodka pomocy. W międzyczasie moje dorosłe już dzieci napisały, że nie domagają się ode mnie już więcej żadnych pieniędzy. Jednak dług alimentacyjny wynosi na chwilę obecną 16 tysięcy zł – mówi K. Kowalski.
Pan Krzysztof kilka miesięcy temu znalazł wymarzoną pracę w Domu Pomocy Społecznej. Otrzymał wynagrodzenie w kwocie niewiele przekraczającej 1100 złotych na rękę.
– Komornik znów zaczął ściągać z pensji pieniądze. Zabierał 60 procent mojego wynagrodzenia. Pomimo tego postanowiłem, że będę spłacał ZUS-owi w ratach zadłużenie wynikające z funduszu alimentacyjnego. ZUS zgodził się na spłatę w ratach. Poszedłem także do dyrektor MOPS i prosiłem ją, aby wystąpiła do komornika o to, żeby odstąpił od ściągania należności. Powiedziałem, że będę MOPS-owi spłacał pieniądze w ratach. Przedstawiłem swoją trudną sytuację, że praktycznie ledwo wiążę koniec z końcem. Dyrektorka nie zgodziła się na moją propozycję. Usłyszałem jeszcze od niej, że jak mam taką trudną sytuację, to mogę nie płacić czynszu. Później zadłużenie mógłbym odrobić podczas prac interwencyjnych na rzecz miasta. Byłem tym zszokowany – mówi Krzysztof Kowalski.
Ostatecznie pan Krzysztof musiał zrezygnować z pracy, bo nie przeżyłby za pensję, z której 60 procent pieniędzy wpływa na konto komornika. Ponownie stał się podopiecznym MOPS.
O komentarz poprosiliśmy Magdalenę Wąsiołek, dyrektor MOPS w Ozorkowie.
„Pan Kowalski nie dostał oficjalnie informacji odmawiającej bądź umożliwiającej mu rozłożenie na raty zadłużenia z tytułu zaliczki alimentacyjnej. Nie było takiej sytuacji, ponieważ po piśmie wystawionym przez MOPS a osobiście odebranym przez zainteresowanego nie zgłosił się później do ośrodka celem ustalenia terminów i wysokości rat spłaty swojego zadłużenia. MOPS zawsze przychyla się do możliwości rozłożenia spłat zadłużenia na dogodne raty ściśle wg. ustalonego harmonogramu a dostosowanego do indywidualnych przypadków. Organ jest zobowiązany granicami złożonego wniosku. Jeśli strona wnosi o umorzenie zaległości – tylko w takim zakresie może zostać wydane rozstrzygnięcie. Jeśli natomiast strona chce uzyskać rozłożenie na raty winna wskazać to alternatywnie obok wniosku o umorzenie lub sprecyzować żądanie w odrębnym wniosku” – czytamy w odpowiedzi.
Krzsztof Kowalski zapowiada, że najprawdopodobniej skieruje sprawę przeciwko MOPS do sądu.
tekst i fot. (stop)

UDOSTĘPNIJ:
Reklama marihuany w
Kamienice i lokatorz
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.